Opowiadanie dedukuję wspaniałej, wyjątkowej osóbce, która
dzisiaj postarzała się o kolejny roczek.
Spełnienia marzeń! :*
Pamiętam
ten wieczór, jakby to było wczoraj. Słońce kilka godzin wcześniej schowało się
za horyzontem, na niebie pojawił się księżyc przypominający srebrną, świecącą
kulkę. I gwiazdy. Tamtej nocy było ich mnóstwo. Małe, złote punkciki.
Uwielbiałam
patrzeć w niebo, zarówno za dnia, jak i nocami. W lecie często kładłam się na
soczyście zielonej trawie w ogródku i szukałam rozmaitych kształtów utworzonych
przez chmury płynące po błękitnym nieboskłonie. Wieczorami zaś siadałam wraz z
tatą na ławeczce koło małego stawu znajdującego się nieopodal domu.
Wpatrywaliśmy się w granatowe sklepienie pokryte migoczącymi gwiazdami i
szukaliśmy konstelacji.
Ale
później tata wyjechał bez słowa pożegnania i skończyły się wspólne chwile
spędzone na badaniu nieba, skończyły się wspólne wieczorne rozmowy i jego
dźwięczny śmiech. Od tak, z dnia na dzień. Tego wieczora na ławce siedziałam
sama, w ciszy. Zamiast oddać się swojemu ulubionemu zajęciu, rozmyślałam. Nie
rozumiałam dlaczego tata mnie opuścił, co było powodem wyjazdu i dlaczego nikt
nie chce ze mną porozmawiać na ten temat. Pamiętam też łzy, krystaliczne
kropelki spływające po moich policzkach.
Było
już po północy, gdy postanowiłam wrócić do domu. Jasny księżyc oświecał mi
drogę, która nagle wydawała się o wiele dłuższa niż zwykle. Chyba trochę się
bałam idąc samotnie. Pierwszy raz nie było przy mnie taty. Będąc koło domu
zauważyłam samochód, starą, czerwoną furgonetkę należącą do taty. Mało kto jest
sobie w stanie wyobrazić jak bardzo byłam wtedy szczęśliwa. Otarłam mokre
policzki, poprawiłam zwiewną, pomarańczową sukieneczkę, żałując w duchu, że nie
ubrałam dzisiaj tej białej, którą dostałam rok wcześniej na urodziny od taty.
Weszłam szybko do domu nie dbając nawet o ściągnięcie bucików i ruszyłam do
kuchni. Gdy tylko przekroczyłam próg pomieszczenia, zauważyłam płaczącą mamę i
babcię, która głaskała ją delikatnie po ramieniu. Sama również nie wyglądała
najlepiej, była blada i miała łzy w oczach.
-
Mamusiu, co się stało? – zapytałam niepewnie podchodząc do niej. Po raz kolejny
tamtego dnia zachciało mi się płakać. Łzy zbierały się w kącikach oczu zawsze,
gdy widziałam, że ktoś z bliskich dla mnie osób płacze lub chociaż jest smutny.
Gdy tylko usłyszała mój cichy głos, przestała szlochać, wzięła kilka głębszych
wdechów, otarła policzki i posłała mi słaby uśmiech. Dobrze wiedziałam, że nie
oddaje jej prawdziwych uczuć i po prostu nie chce bym się martwiła. Nie chciała
zadręczać mnie swoimi problemami, ale ja nie chciałam stać bezczynnie i patrzeć
jak coś ją trapi. Mimo tego odwzajemniłam uśmiech chcąc tym samym, choć trochę
ją pocieszyć i mocno się do niej przytuliłam. Odwzajemniła uścisk. Trwałyśmy w
takiej pozycji jakiś czas. Nie wiem dokładnie ile. Kilka minut, może godzinę
lub dwie. Wtedy czas przestał mieć dla nas jakiekolwiek znaczenie.
Nawet
nie zauważyłam jak babcia wyszła z kuchni, zapewne kierując swe kroki do
sypialni. Gdy każda z nas usiadła już na osobnym stołku, nastała chwila ciszy.
Bardzo chciałam dowiedzieć się, co się stało z tatą i dlaczego płakała, ale nie
wiedziałam jak delikatnie o to zapytać. Ręce miałam schowane pod stołem,
bawiłam się palcami. Miałam nadzieję, że może sama zacznie rozmowę, ale ona
wyglądała jakby toczyła właśnie wewnętrzną wojnę. W końcu zebrałam w sobie całą
odwagę, jaką miałam i zapytałam. Na początku nie wiedziała, co odpowiedzieć,
ale mimo to, chwilę później postanowiła mi opowiedzieć, co ją trapi.
To
właśnie wtedy dowiedziałam się, że tata wyjechał na wojnę i że tego wieczoru
mama dostała list, w którym było napisane, że uznawany jest za zaginionego. Tak
naprawdę, ucieszyłam się. Pomyślałam sobie, że pewnie gdzieś dobrze się ukrył i
nie mogli go znaleźć; zawsze był dobry w grę w chowanego. Mama nie rozumiała
mojego delikatnego uśmiechu, który pojawił się na mojej twarzyczce, ale gdy
wyjawiłam jej moją teorię, uśmiechnęła się i przytaknęła przyznając mi rację.
Jako siedmiolatka nie wiedziałam jeszcze, że tata prawdopodobnie nie żyje, ale
może dzięki temu, tamtej nocy spałam wyjątkowo dobrze. Wtedy byłam pewna, że
wróci.
O, może będę pierwsza, choć i tak troszeczkę późno.. :< Bacząc na tytuł kompletnie nie mogłam się domyślić, o czym będzie mówiło Twoje opowiadanie, dlatego czytając je byłam lekko zaskoczona poruszoną w nim tematyką. Bardzo podoba mi się Twoja charakterystyka nieba, tak jak i odniesienie do wspólnych chwil spędzonych z tatą. Opowiadanie jak zwykle zresztą nie jest o ludziach prowadzących szczęśliwe życie, nie zmagającymi się z żadnymi problemami.. Może właśnie przez to czyni go to mianem 'życiowego'- kto w ówczesnych czasach nie ma żadnych problemów? Spodobał mi się także punkt widzenia dziewczynki, która uznała, że tatuś jest bardzo dobry w grę chowanego, dlatego nie dopuściła do siebie myśli, że może on być już martwy. Dobrze, że potem pojawiła się wypowiedź, dająca do zrozumienia, że cała ta historia była obrazem przeszłości bohaterki, która teraz przestała żyć złudzeniami. Błędów się nie doszukuje, chyba że specjalnie rzucają się w oczy- nie musisz się martwić.:p Podsumowując mogę przyznać- mimo że to opowiadanie nie obfituje w krew, czy próby samobójcze, to może zostać jednym z moich ulubionych.:P W sumie, to trudno jest się na takie coś zdecydować, aby któreś z nich w ten sposób wyróżnić (jest ich kilka, każde jednak mówi o czymś innym i wszystkie mi się na swój sposób podobają :]) Już o 12 w nocy je wystawiłaś. :o Hm.. Mogłam się pospieszyć, ale chyba wczoraj poszłam wyjątkowo wcześniej spać- 23:30 bodajże. :) Szkoda, że jeszcze nie masz terminu, bo nie mam się na co nastawiać.. : / Może z jednej strony i dobrze, bo nie będę się zastanawiać nad Twoim intrygującym tytułem. : > Nie, jednak nie dobrze, bo moglibyśmy Cię trzymać za słowo, co do terminu.. Kończę już te wywody, choć potrafię dłużej. :] Może następnym razem się przekonasz.
OdpowiedzUsuńDziękuję :*
Kurcze, końcówka mojej wypowiedzi jest bardzo chaotyczna, ale może ją w jakiś sposób zrozumiesz. :]
OdpowiedzUsuńDodałaś nowy post w drugiej minucie dzisiejszego dnia? Podziwiam, ja niekiedy nie mogę wytrzymać do 23 - strasznym śpiochem jestem. :D
OdpowiedzUsuńOpowiadanie troszkę różni się od pozostałych, pozytywnie, oczywiście, to taka miła odmiana. Różnica chyba głównie jest w tym, że jest napisane niby z punktu widzenia siedmiolatki, ale tak naprawdę to są wspomnienia osoby już znacznie starszej.
Piękne opisy, zwłaszcza ten początek o niebie. Cudo. *.*
Rewelacyjnie Ci wyszła także końcówka z grą w chowanego, bardzo ciekawy pomysł. I oryginalny. I wszystkie uczucia, to jak je opisałaś - brak mi słów. Dodam jeszcze, że bardzo fajnie napisałaś to wspomnienie, nie było w nim bardzo dużo szczegółów, pojawiły się jakieś wątpliwości, czy tak naprawdę się czuła ta osoba jako siedmiolatka. Bo przecież nikt naprawdę nie pamięta niczego z najdrobniejszymi szczegółami, a niekiedy spotykałam się właśnie z takimi opisami wspomnień, więc gratuluję. I chyba w pewien sposób można zaliczyć to do opowiadań pozytywnych. Co prawda, szczęśliwego zakończenia nie było, ale jeśli popatrzeć na to z punktu widzenia dziewczynki, to w końcu tata wróci i wszystko będzie dobrze. Przecież w to wierzyła. Jednakże później starsza bohaterka, narratorka mówi/pisze "Jako siedmiolatka nie wiedziałam jeszcze, że tata prawdopodobnie nie żyje, ale może dzięki temu, tamtej nocy spałam wyjątkowo dobrze. Wtedy byłam pewna, że wróci." Można z tego wywnioskować, że nigdy nie wrócił, na pewno zmarł, więc mam takie mieszane uczucia, co do zakończenia. Oczywiście to nic negatywnego. Po prostu nie umiem dopasować do jednej strony, więc uznajmy, że opowiadanie jest po między pozytywnym, a negatywnym (smutnym) zakończeniem.
Dodam jeszcze, że czytało mi się równie przyjemnie, co Tobie pisało i zdecydowanie najbardziej ze wszystkich podoba mi się to opowiadanie (pozostałe wcale nie zostały w tyle), było trochę inne, lekkie (nie żeby poprzednie były ciężkie, ale to coś zupełnie innego, niż próby samobójcze, jakieś halucynacje i dziwne urywki). :)
Ciekawi mnie jeszcze jedna rzecz i już się zamykam i odkładam rączki z klawiatury (zamęczę Cię długimi komentarzami). W którym to się dzieje roku, że ojciec na wojnę idzie? ;D
Wcale mnie nie zamęczasz długimi komentarzami. Zdecydowanie wolę takie, niż dwa zdania, które praktycznie do niczego się nie odnoszą. Te, które mają jakiekolwiek argumenty, dlaczego dane opowiadanie się podoba, bądź nie, wydają się dużo bardziej wiarygodne i to właśnie te opinie biorę sobie do serca. :)
UsuńW zasadzie nie zastanawiałam się, w którym roku rozgrywa się akcja. Uznajmy, że wspomnienia pochodzą z lat 80. XX wieku. w tamtych latach chyba było dużo wojen, przynajmniej mam taką nadzieję. :D
Reakcja : "dobrze się schował" ma w sobie swój urok i niewinność. Szkoda tylko, że raczej nie są zbyt prawdopodobne. Opisy jakie dodałaś są piękne.
OdpowiedzUsuńChciałam się zapytać kiedy będzie nowa notka, gdyż jest już 15 marca- tj. minął już okres dłuższy niż miesiąc od dodania poprzedniej, a tu na nic się niestety nie święci.. : <
OdpowiedzUsuńNowe opowiadanie pojawi się za niecały tydzień, 22 marca. :) Przepraszam za moją tak długą nieobecność.
UsuńCo prawda nadal mam pewien "problem" z pisaniem, o którym napomknęłam w 'Aktualnościach', ale dodam jedno ze starych opowiadań. Trzymam je na czarną godzinę, czyli chyba właśnie na teraz.