.blog-pager {display: none !important;}

sobota, 12 stycznia 2013

Zdradliwe zielone światło.

Czym jest szczęście? Dla jednych są to pieniądze, dla innych miłość. Są też tacy, którym wystarcza koc, gorąca czekolada i dobra książka. Dla każdego jest ono czymś innym. Dla Piotra było chwilą, w której ujrzał świat. Wszystkie kolory, kształty, które go otaczały. Po raz pierwszy w życiu nie musiał niczego sobie wyobrażać.
Pierwsze chwile po operacji były dla niego czymś niezwykłym. Mimo iż na początku oślepiła go biel sali szpitalnej, w której się znajdował, połączona z jasnym światłem wpadającym przez duże oko, na jego ustach pojawił się szeroki uśmiech. Rozejrzał się, przyglądając się każdemu szczegółowi z dokładnością. Pomięta, lekko przybrudzona pościel, nalepki na parapecie, różne napisy na szafeczce stojącej tuż przy łóżku. Chciał wszystko zapamiętać jak najlepiej, gdyby znów stracił wzrok. Choć starał się nie dopuszczać do siebie takiej możliwości, ona ciągle go nękała. Wszelkie wątpliwości i troski wyparowały nagle, gdy jego wzrok przykuła dziewczyna. Siedziała w kącie na krześle, opierając się o ścianę. Jej oddech był płytki i umiarkowany, klatka piersiowa delikatnie się unosiła. Spała. Nie wiedział, kto to jest, aczkolwiek miał nadzieję, że to Miśka. Zabawne, nawet nie wie, jak jego ukochana wygląda, a mimo to darzy ją tak głębokim uczuciem. Czyż to nie jest sprzeczne z wszystkimi zasadami, według których ludzie wybierają sobie partnerów? W końcu każdy zwraca uwagę na wygląd, jedni bardziej, inni prawie w ogóle, ale jednak.
Dziewczyna poruszyła się gwałtownie, a już po krótkiej chwili otworzyła oczy, potarła je i jeszcze śpiącym wzrokiem rozglądnęła się po sali, jakby nie wiedziała gdzie jest. Swoje spojrzenie zatrzymała na Piotrze i przez chwile wpatrywała się w niego oniemiała. Zamrugała kilkakrotnie sprawdzając, czy na pewno nie śpi – istniało przecież tak wielkie prawdopodobieństwo, że się nie obudzi z narkozy.. Gdy tylko oprzytomniała już w pełni zdając sobie sprawę, że to rzeczywistość, podeszła szybko do łóżka.
- Jak się czujesz? – zapytała, a jej oczy były wypełnione troską. I tak rozpoczęła się długa rozmowa na wiele tematów, a towarzyszyły jej ciągłe spojrzenia.
~*~
Wreszcie mógł wyjść ze szpitala. Zobaczyć malusieńki skrawek świata, który przez poprzednie tygodnie mógł oglądać wyłącznie z okna. Przyglądał się wszystkiemu i wszystkim z zainteresowaniem, czasami ze zdziwieniem. Niekiedy spoglądał na coś z jawnym rozczarowaniem. Wiele rzeczy wyobrażał sobie zupełnie inaczej, a teraz musiał spotkać się z szarą rzeczywistością.
Zatrzymali się na przejściu dla pieszych koło starszej pani z malutkim pieskiem na smyczy, który podbiegł do Piotra merdając ogonem. Oparł swoje przednie łapy na jego nogach i wpatrywał się w niego swymi dużymi, brązowymi oczami. Chłopak uśmiechnął się, kucnął i wysunął do niego dłoń z zamiarem pogłaskania zwierzaka. Psiak jednak natychmiastowo odsunął się i wrócił przestraszony do swojej właścicielki. Piotr nie rozumiejąc, co się właściwie stało, nie potrafiąc odpowiedzieć sobie na pytanie, czemu pupil uciekł, wrócił do pozycji wyprostowanej z lekkim grymasem na twarzy.
Zielone światło rozbłysło, informując przechodniów, że mogą bezpiecznie przejść przez ulicę. Miśka ruszyła, nie czekając na chłopaka, który ruszył sekundę później i szedł teraz kilka kroków za nią. I nagle, jakby czas zwolnił. Miśka odwróciła się przestraszona, słysząc pisk opon, jak i ciche krzyki niektórych osób. Zobaczyła światło samochodu, a następnie usłyszała trzask, kiedy ciało Piotra uderzyło o maskę. Nie wiedziała, co dokładnie stało się w sekundzie, kiedy zmęczone oczy kazały jej zamrugać. Ale co za różnica? Przecież nic i tak nie mogłaby zrobić. Wkoło samochodu, chłopaka i niej samej zaczęli zbierać się wystraszeni ludzie, szepcząc między sobą. Po chwili pojawili się lekarze z pobliskiego szpitala, a następnie policjanci. A ona stała i tępo patrzyła przed siebie.
Jeden z lekarzy wypowiedział zdanie, które zrujnowało całkowicie życie Miśce.
On nie żyje.
Trzy słowa dudniły jej w głowie, doprowadzając ją do szaleństwa. Nie mogła wydusić z siebie ani jednego słowa. Nie mogła się ruszyć, miała wrażenie, że grunt wali się pod jej stopami. Wszystko przed jej oczami zamazało się, kształty zmieniały się w kolorowe plami, łączące się ze sobą, a następnie rozdzielając się. Zachwiała się. Poczuła czyjeś ramiona obejmujące ją, powstrzymując jej ciało przed upadkiem. A następnie była już tylko ciemność.
____________________________________________________________ 
Opowiadanie napisałam w wieku trzynastu lat, będąc w pierwszej klasie gimnazjum. Było ono dodatkowym zadaniem, które polegało na napisaniu własnego epilogu do książki Krystyny Siesickiej „Beethoven i dżinsy”, której fragment czytaliśmy na lekcji. Niedawno znalazłam to opowiadanie i postanowiłam dodać na bloga, gdyż było to moje pierwsze „dzieło” literackie, z którego byłam zadowolona. W opowiadaniu nic nie zmieniałam poza poprawieniem błędów ortograficznych i interpunkcyjnych.
 

5 komentarzy:

  1. Jestem pod wrażeniem. Pisałaś to opowiadanie mając 13 lat, a ja nie napisałabym niczego na takim poziomie nawet teraz, gdy mam trochę więcej. Dołujesz mnie kobieto. Tak, czy siak. Świetne, miło się czytało, ale znowu brak happy end’u. :c Co ty masz z uśmiercaniem głównych bohaterów opowiadania? Lecz się kobieto, lecz. :D
    Bardzo podoba mi się początek, szczęście. Dla mnie to nowe opowiadanie na evil-is-coming. No dobra, nie przesadzajmy. Lubie je, ale bardziej kocham spędzać czas z moim chomikiem!. :D
    Ale jedno dla mnie nie ma większego sensu. Otóż scena z pieskiem. Nic nie wnosi do opowiadania, nic, a nic, więc w takim razie, po co ona jest?
    I ciekawi mnie również kim jest tajemnicza osoba, która złapała Miśke, gdy ta upadała z powodu nadmiernego szoku. Ciekawe, ciekawe..
    „Zabawne, nawet nie wie, jak jego ukochana wygląda, a mimo to darzy ją tak głębokim uczuciem. Czyż to nie jest sprzeczne z wszystkimi zasadami, według których ludzie wybierają sobie partnerów? W końcu każdy zwraca uwagę na wygląd, jedni bardziej, inni prawie w ogóle, ale jednak.” - prawda, najszczersza prawda, ale tak trochę drugie zdanie dziwnie brzmi..
    I powiedz mi jeszcze (lub napisz), co to za data następnego opowidania?! Piszesz, że masz ferie, dużo weny itp, itd, ale coś nowego dopiero w lutym?! No bez jaj. >.<''' Ale tytuł fajny. XD Ja naprawdę bardzo lubie twoje tytuły. :DDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam pojęcia o co chodziło w scenie z pieskiem, nie pamiętam. ._. Podejrzewam, że ta scena miała pokazać to, jak bardzo Piotr nie rozumiał ludzkich i zwierzęcych odruchów, jak wiele musiał się jeszcze nauczyć. Albo ta część miała przedłużyć opowiadanie.. Ewentualnie coś innego. Miałam 13 lat, nie wiem, co mogło mi wtedy chodzić po głowie. :D
      A nowe opowiadanie tak późno, ponieważ nie chcę w późniejszym czasie robić długich przerw. Nie piszę codziennie nowych opowiadań i gdybym wrzucała na bloga coś nowego w krótkich odstępach czasowych, po pewnym czasie zabrakłoby mi opowiadań i czasu na pisanie nowych (a nie zależy to tylko od czasu, ale też weny). W ten sposób zawsze mam jakieś opowiadanie do przodu i gdyby nie udałoby mi się napisać czegoś nowego, przepisuje to, co mam. :) A poza tym, datę wybrałam nie bez powodu - ma ona pewne szczególne znaczenie, które wyjawię dopiero 9 lutego.

      Usuń
  2. Ohayo! Też mam teraz ferie ^.^ Bardzo się cieszę, że Twoje przepełnione są weną twórczą, lecz trochę sobie poczekamy na nową notkę.. :C W sumie to Cię rozumiem, publikacja w zbyt krótkich odstępach czasowych mogłaby doprowadzić do stanu braku opowiadań, czego nie chcemy. Podoba mi się to, że informujesz kiedy pojawi się nowa notka i rzetelnie spełniasz obowiązek wystawienia jej w danym terminie. W sumie nie wiem, czemu zawsze komentuję w opóźnieniu, bo opowiadanie zostało przeze mnie przeczytane już w dniu- 12 stycznia. .__. Pamiętam jak omawialiśmy ten tekst w gimnazjum, miałam chyba nawet podobne zadanie domowe. :3 Nie dostrzegłam błędów, nawet zwykłej literówki. : o Całość mi się podoba- jest bardzo dobrze napisana, zważając jeszcze na to, że pisałaś to kilka lat wcześniej. Mnie opis pieska się podoba- przedstawia relacje Piotra na otaczający go świat, który widzi teraz w zupełnie innym świetle. Podobnie jak nowo narodzone dziecko, które poprzez zmysły, szczególnie dotyk przyswaja nowe wiadomości, poznaje nowe rzeczy, ludzi, obiekty. Tytuł opowiadania idealnie przedstawia kluczowy moment, jakim jest przejście przez pasy. Piotr ujrzał zielone światełko, nakazujące przejść mu na druga stronę. Stracił czujność. Można ten monet interpretować na różne sposoby, ale nie będę Cię zamęczać tutaj moimi odczuciami, a mam ich teraz w głowie mnóstwo. Bardzo mnóstwo. Tragizm postaci rozpoczął się od momentu, w którym stracił wzrok, a skończył na jego śmierci. Na jedną chwilę poczuł się naprawdę szczęśliwy, lecz okrutny los musiał mu odebrać szansę na lepsze jutro. Wydaję mi się, że takie zakończenie w największym stopniu motywuje nas do refleksji nad naszą egzystencją, która może się zakończyć w podobny sposób jak u Piotrka. Miśka straciła ukochaną osobę- jak będzie wyglądać jej dalsze życie? W jednym dniu wszystkie powody, dla których żyła mogły zniknąć.. Powinniśmy cieszyć się i czerpać radość z najmniejszych przyjemności, gdyż zawsze znajdzie się osoba, której sytuacja jest o wiele gorsza od naszej. Ogólnie świetnie, z chęcią poczytałabym dalsze losy Miśki, która próbuje się otrząsnąć, żyć dalej po jego stracie..

    OdpowiedzUsuń
  3. bardzo mroczny blog.. dlatego nie za bardzo jestem przekonana ale jesli tobie sie to podoba to to jest najwazniejsze ;)


    http://breathe-luck.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Whoa, niesamowity blog :D piękny szablon (naprawde świetna praca). Jeśli chodzi o opowiadania to już od dawna Ci mówiłam że masz d a r
    Życzę weny twórczej C;
    b

    OdpowiedzUsuń